poniedziałek, 27 października 2014

Choróbsko- sezon jesienno- zimowy otwarty

     Z ekologicznością i zdrowym jedzeniem zazwyczaj jest ten problem, że jak przychodzi choroba szlak je trafia. Ja jako osoba zacięta i zawzięta nie mogę dopuścić by pokonała mnie byle jaka choroba (leki alergiczne i anty histaminowe pomijam- niestety tego nie przeskoczę) ot przeziębienie czy anginka- pff - też mi coś. Co tam, że dwie naturalne, najbardziej popularne 'substancje' antychorobowe są jednocześnie moimi dwoma największymi alergenami (miód i czosnek) co wyklucza je z mej diety

     Co w takim razie robię gdy choruję?

     1. gdy boli mnie gardło
         - pierwszą i podstawową czynnością jest płukanie wodą z solą (serio polecam,jeśli macie czas i                       miejsce? efekt sprawdzony)
         - gdy jestem skazana na 'wyjście do ludzi' i konieczność funkcjonowania w świecie dalekim od                         zlewów oraz kubków z wodą i solą, robię rzecz typową dla mnie czytam składy tabletek na gardło               ^^
            Najpierw wykluczam te słodzone cukrem i syropem glukozowo- fruktozowym, następnie wszelkie               aspartamy 'sramy' i tak wyobraźcie sobie, że coś zostaje!
         * Są jeszcze cukierki prawoślazowe- lepsze, tańsze i smaczniejsze (zazwyczaj) niż większość tabletek               przeciw bólowych. Niestety zazwyczaj są słodzone miodem (w lepszej wersji) bądź syropem                       gluko.... (w wersji gorszej) -> obie dla mnie nietykalne
     2. gdy mam gorączkę/ dreszcze
         - nacieranie się wszelkimi naturalnymi olejkami typu Amol, olejek sosnowy, olejek eukaliptusowy,                  olejek mentolowy itp. najlepiej wymieszane
         - zaparzam szałwię z goździkami i imbirem (ewentualnie herbatę) i piję, piję piję
     3. gdy mam katarek (tj. zazwyczaj totalnie nie mogę oddychać)
         - kapię sobie DELIKATNIE co by skóry nie wysuszać amolkiem na policzki- przy nosku ale pod                  oczkami- tak po środku ;p ewentualnie jednym z wielu olejków lub ich mieszanką
         - amolek bądź olejki (tu preferuję olejki) również idzie na koszulkę z przodu aby lepiej się oddychało
         - zaparzam DUŻY kubek (co najmniej 0,5 l) mięty i dodaję: olejku mentolowego, eukaliptusowego,                 sosnowego, amolku itp. Głowę owijam bluzką (tudzież ręcznikiem jak mam siłę po niego poczłapać-             zazwyczaj nie mam) i robię inhalację. Gdy napar przestanie drapać w nosie, już nie parzy i jest                       idealny do wypicia. Dlatego niech lepiej nie wpada wam do głowy smarkać do kubeczka- od tego               są chusteczki.
     5. ogólnie
         - wszystkie powyższe i...
         - staram się nie pić herbaty (tak, JA, totalna herbaciara staram się ich nie pić) ponieważ wysusza                    gardło, co może utrudnić walkę z jego bólem
        - jem dużo cytrusów (mój organizm i tak sam się ich domaga) oraz piję cytrusowe soki
          (ostatnio jak byłam chora, wracając niemal po omacku do domu jedyne o czym mogłam myśleć to o             wbiciu zębów w soczystą cytrynkę)
        - piję 'napar' z białej części skórek z grapefruita- jest rewelacyjny! jeśli mam troszkę więcej czasu na               chorowanie to właściwie poza inhalacjami ograniczam się tylko do tego.- i jeśli się trafią (jakimś                     cudem) jego pestek
        - piję szałwię




Na chwilę obecną więcej czynności nie pamiętam
ale...
na pewno coś sobie przypomnę


                                                                                                     :*


1 komentarz:

  1. A i poję Andrzeja naparem z Lipy- wczoraj mi o tym koleżanka przypomniała :P

    OdpowiedzUsuń